Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podążaj za swoimi marzeniami! Znajdź swój cel, swoją Nangę! Ćpaj życie! [ZDJĘCIA]

Wiesław Zdanowicz
Memoriał Tomka Mackiewicza nazwany „Czapkins Race 2019 - Znajdź swoją Nangę”
Memoriał Tomka Mackiewicza nazwany „Czapkins Race 2019 - Znajdź swoją Nangę” prywatne
Filia „Glińsk”, jeden z oddziałów ośrodka dla osób uzależnionych, była organizatorem nocnego rajdu - memoriału Tomka Mackiewicza nazwanego „Czapkins Race 2019 - Znajdź swoją Nangę”. W jaki sposób narodził się pomysł przedsięwzięcia i jego przebieg zapytaliśmy koordynatora wyprawy - Wacława Sinkiewicza, a także uczestników rajdu.

WS.: - Inicjatywa ma dwa źródła. Pierwotnie zamarzyłem sobie, żeby zabrać kiedyś pacjentów w góry, ale jest to trudne ze względów finansowych. Jestem osobą aktywną, czasem wędruję po okolicy. Kilka razy zdarzyło mi się na naszych równinnych terenach - przy odpowiednich, zimowych warunkach: śnieg, wysoki mróz, noc - doświadczyć, że może to być fajne, fascynujące, a jednocześnie łatwo dostępne przeżycie. Prawie jak w górach. Chciałem dać pacjentom takie doświaczenie. W Glińsku bardzo dbamy, żeby nasi pacjenci przeżywali i doświadczali różnych rzeczy - tak mocno, namacalnie; przełamywali swoje lęki, bariery, ograniczenia. Z drugiej strony“Czapkins”, bo tak na Tomka Mackiewicza mówili jego przyjaciele. Pewne wydarzenia wymagają patrona. Zmieniając swoje życie łatwiej się podąża za konkretnym przykładem. Gdy w styczniu zeszłego roku docierały do nas tragiczne informacje z Nangi Parbat - pomyślałem, że to znak, żeby te dwa pomysły połączyć. Z tego zrodziła się cała idea wydarzenia. Coś bliskiego nam: idziemy lasem, nocą, w naszej okolicy; celujemy w zimowe warunki, żeby jak najbardziej oddać charakter nocnej, trudnej, zimowej wyprawy, jednocześnie czerpiemy wartości i ideały z postaci, którą był Tomek Mackiewicz. Postać bardzo bliska naszym pacjentom, osoba uzależniona, która po różnych perypetiach życiowych właśnie w sporcie, w himalaizmie, w stawianiu sobie ambitnych celów, znalazł swoją drogę.

Czyli w tym roku zrodziła się pierwsza edycja imprezy...

- Nie, druga. W zeszłym roku, zaledwie w kilka tygodni udało nam się naprędce zorganizować pierwszy memoriał. W tym roku miałem więcej czasu na przemyślenie całości i przygotowania. Inicjatywa się rozwija i zatacza coraz szersze kręgi. W ubiegłym roku tylko nasza filia była zaangażowana. W tym roku wyszliśmy poza Glińsk. Zaproponowałem wszystkim oddziałom naszego ośrodka udział w “Czapkinsie”. Szkoda, że wyłamały się filie najbardziej kojarzone ze sportem. W następnym roku zamierzamy formułę rozszerzyć jeszcze bardziej, zaprosić lokalnych sportowców, byłych pacjentów, a także wszystkich, którzy chcieliby wziąć udział w memoriale razem z nami.

W organizacji imprezy pomogły wam relacje osób ważnych w życiu Czapkinsa...

- Po około dwóch miesiącach starań udało mi się złapać kontakt z drugą żoną Tomka - Anną Solską-Mackiewicz, z Markiem Klonowskim, który go wciągnął w góry (gdy odpowiedział, właśnie szykował się do zimowej wyprawy na K2 razem z Alexem Txikonem), a także z Elisabeth Revol, partnerką Tomka podczas feralnej wyprawy na Nanga Parbat. Anna i Marek nagrali swoje wypowiedzi na video, Elisabeth poprosiła o odczytanie listu uczestnikom przed wyruszeniem w drogę.

Przed wyjściem na trasę memoriału kilka wieczorów przeznaczyliście na przygotowanie się...

- ...nastrojenie się. W pierwszy wieczór oglądaliśmy film „Everest” sprzed kilku lat, później był wieczór poświęcony wybitnym postaciom polskiego himalaizmu i tam pojawił się m.in. materiał o Jurku Kukuczce, a wieczór przed wyjściem poświęciliśmy Tomkowi. Na samo wyjście umówiliśmy się o 22.00. Przyjechał dyrektor Ośrodka, Andrzej Świder, dobrze rozumiejący ideę przedsięwzięcia, który mu duchowo patronuje. Życzliwością wyróżnili się także członkowie okolicznych kół łowieckich (Odyniec Świebodzin i Żuraw Brójce), którzy zadbali o zapewnienie bezpieczeństwa uczestnikom nocnego rajdu. W trakcie wyprawy, mieliśmy zaplanowane ognisko. Trafiło się nam też... drugie. Gdy przechodziliśmy obok stawów w Jordanowie ogrzaliśmy się przy ogniu, który zostawili wędkarze. Taki uśmiech losu.

Trasa nie mogła być, co naturalne w warunkach naszego pojezierza, podobna do górskich przestrzeni.

- Nie miała jednak być tylko spontanicznym wyjściem w teren, lecz bardzo dokładnie przemyślana i ustalona. Celowaliśmy w taki dystans, żeby uczestników zmęczyć, ale nie “zajeździć”. W zeszłym roku było to 17,5 km, w tym niecałe 21 km. Uznaliśmy, że taki dystans będzie odczuwalny w nogach, ale na tyle uniwersalny, żeby każdy był w stanie go przejść. Jednocześnie chcieliśmy, żeby trasa była ciekawa, urozmaicona. Okazuje się, że okoliczne lasy zapewniają mnóstwo takich atrakcji. Przechodziliśmy przez teren rezerwatu Czarna Droga, wybraliśmy kilka utrudnień terenowych, żeby jakiś metrowy rowek przeskoczyć, przejść jakimś przepustem. Przekraczaliśmy drogi A2 i S3, a na końcowym etapie trasy zdobywaliśmy wyżej położony punkt, w okolicy wiatraków (około 133 m npm.). Pacjenci śmiali się, że wchodziliśmy bez tlenu, na sportowo. Widok na autostradę i Świebodzin około czwartej w nocy był przecudny...

Wbrew marzeniom - nie było trasy w śniegu, wysokim mrozie i nocą przy rozgwieżdżonym księżycowym niebie.

- Na razie ten obraz pozostaje w sferze opowiadań, przez dwie zimy nie udało się go doświadczyć, ale wszyscy wrócili do ośrodka w pół do piątej bezpiecznie, i w całkiem dobrych nastrojach. Nie było narzekań.

Memoriał miał wyraźnie nakreślony cel terapeutyczny.

Dariusz Duliban: - Zależało nam, żeby jednak uczestnicy przełamali się, pokonali, żeby szli po coś, żeby odkryć się na nowo, żeby mieć jakiś cel w życiu. Ten cel został osiągnięty. Przeprowadziliśmy później rozmowy, mieliśmy kilka zajęć... Oni są pod wielkim wrażeniem, dostali zastrzyk energii, sensu i treści życia. Można to rozszerzyć na wiele aspektów. Chodzenie w góry to jedno, ale są też „góry” latem, rowery, różne sporty, maratony, są na to chętni. Mówi się u nas: „Ćpamy życie!” To nasze wiodące hasło, które jakoś do pacjentów dociera i chcemy ich zarażać przeróżnymi sprawami w imię autentyczności, sensu i prawdy, że oprócz narkotyków jest coś fajnego. Stąd podtytuł imprezy „Znajdź swoją Nangę!”, swój cel, podążaj za swoimi marzeniami, uruchamiaj swoje zasoby, które masz, przełamuj swoje lęki, bariery, bądź przez to lepszym człowiekiem, przeżywaj swoje życie, a nie wegetuj. Te słowa Ania Solska skierowała do nich bezpośrednio: „Każdy z was ma w sobie coś takiego, o co musi zadbać, pielęgnować. Bo każdy ma coś fajnego”.

Cały artykuł przeczytasz w tygodniku Dzień za Dniem na www.prasa24.pl

POLECAMY: Tomek Mackiewicz we wspomnieniach żony. "Mogę się skupić na opowiadaniu o nim"

Więcej wiadomości w tygodniku papierowym „Dzień za Dniem” lub na www.prasa24.pl. Aktualny numer w każdą środę.**Zajrzyj też na Facebooka Dzień za Dniem**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto