Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów
2 z 10
Przeglądaj galerię za pomocą strzałek na klawiaturze
Poprzednie
Następne
Przesuń zdjęcie palcem
- Listonosz, gdy usłyszał pisk zwijającego się z bólu kota...
fot. Czytelnik Bartłomiej

Listonosz przejechał kota. Zwierzę konało przez tydzień!

- Listonosz, gdy usłyszał pisk zwijającego się z bólu kota zatrzymał się, popatrzył na cierpiące zwierzę i zwyczajnie odjechał - relacjonuje nasz Czytelnik Bartłomiej. Zupełnie inną wersję wydarzeń przedstawia listonosz. Co wydarzyło się w Gronowie? Kot rasy rosyjski niebieski był prezentem, który pan Bartłomiej (nasz Czytelnik nie chce nazwiska w Gazecie) sprawił swojej narzeczonej. Zwierzak był maskotką rodziny, pupilem małego dziecka. Był rasowy, dlatego kosztował aż 2 tys. zł. Zwierzę było pupilem rodziny aż do 7 lutego. To wtedy pod posesję w Gronowie (gmina Ośno Lubuskie), gdzie zamieszkuje pan Bartłomiej, przyjechał listonosz. Z relacji naszego Czytelnika wynika, że kot wyszedł z posesji i usiadł na kole samochodu, którym poruszał się listonosz. Po doręczeniu przesyłki listonosz miał ruszyć. „Gdy usłyszał odgłos zwijającego się z bólu kota zatrzymał się parę metrów dalej, popatrzał na leżącego i cierpiącego kota na wjeździe, nie zareagował i zwyczajnie odjechał bez udzielenia jakiejkolwiek pomocy” - czytamy w mailu, przesłanym do naszej redakcji. Właściciele kota zabrali cierpiące zwierzę do weterynarza. Tam czworonóg przeszedł szereg kosztownych badań i zastrzyków. - Następnego dnia udało się z wynikami badań i rachunkami za leczenie do listonosza. Pan listonosz nawet nie chciał na nie patrzeć, rzucił nimi o ziemię i powiedział, że w ogóle go to nie interesuje, a kot to przybłęda - mówi nasz Czytelnik. Łącznie zabiegi lecznicze pochłonęły 500 zł. Zwierzak cierpiał przez siedem dni. Niestety, po tym czasie zdechł. - Nie chodzi mi nawet o pieniądze, tylko o zwyczajne „przepraszam” - mówi pan Bartłomiej. Inną wersję zdarzeń przedstawia nam listonosz (nie zgadza się, aby podawać jego dane w gazecie). Z jego relacji wynika, że po dojechaniu do posesji w Gronowie zza ogrodzenia wybiegło wiele kotów. Listonosz miał poprosić ojca pana Bartłomieja, który odbierał przesyłkę, żeby usunął koty, bo siedzą wokół samochodu i może któregoś przejechać. - W odpowiedzi usłyszałem, żebym jechał, bo to przybłędy i nic im nie będzie - mówi nam listonosz. Gdy ruszył, usłyszał przeraźliwy pisk kota. - Zatrzymałem się i otworzyłem przez drzwi. Wówczas usłyszałem, że zwierzakowi nic nie jest i żebym jechał dalej - relacjonuje nam listonosz. Dodaje, że wcale nie rzucił dokumentami o ziemię. Jego zdaniem to pan Bartłomiej wrzucił mu te dokumenty do samochodu, gdy akurat miał otwarte drzwi. Więcej o tej sprawie przeczytasz w piątek, 16 lutego, w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej" oraz w serwisie plus.gazetalubuska.pl Zobacz też wideo: Magazyn Informacyjny GL 09.02.2018Przeczytaj też: Ciężko ranny jeleń sparaliżował ruch na "trasie śmierci". Zwierzę trzeba było uśpić [WIDEO, ZDJĘCIA]

Zobacz również

Cracovia gra z Lechem w Poznaniu. I musi szukać punktów wszędzie

Cracovia gra z Lechem w Poznaniu. I musi szukać punktów wszędzie

Po dramatycznym wypadku zabezpieczają strop wiaduktu. Jak długo potrwają prace?

NOWE
Po dramatycznym wypadku zabezpieczają strop wiaduktu. Jak długo potrwają prace?

Polecamy

Kartą czy gotówką? W tych regionach płatności bezgotówkowe wybieranej są najczęściej

Kartą czy gotówką? W tych regionach płatności bezgotówkowe wybieranej są najczęściej

Co? Gdzie? Kiedy? – źródło informacji dot. Pucharu Tymbarku

Co? Gdzie? Kiedy? – źródło informacji dot. Pucharu Tymbarku

Robert Biedroń rozczarowany wynikiem Lewicy. Nie ukrywa, że ma żal do Donalda Tuska

Robert Biedroń rozczarowany wynikiem Lewicy. Nie ukrywa, że ma żal do Donalda Tuska