"Schowani do wora" to zapis przeżyć
Książka jest zapisem wspomnień byłego pracownika służby więziennej, do której autor trafił zupełnym przypadkiem. "Schowani" obnażają wszystkie absurdy systemu penitencjarnego czasów PRL-u. Po pracy w areszcie i w więzieniu, Andrzej Flügel przez wiele lat pracował jako dziennikarz sportowy Gazety Lubuskiej.
Jak mówi autor, z wykształcenia jest on nauczycielem historii i o taką pracę tuż po studiach właśnie się starał.
W szkole, w której miałem pracować, niedaleko Gdańska, żona uczyła matematyki. Ja miałem pracować jako nauczyciel historii, ale dyrektor zmienił zdanie i poprosił żebym zajął się harcerstwem. Strasznie się zdenerwowałem, że nie dostałem etatu - opowiada.
Rozmowa zmieniająca życie
Jako student pisał pracę magisterską na temat zbrodni hitlerowskich na Ziemi Lubuskiej. Już po obronie, wraz z kilkoma kolegami, przyjechał do Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Zielonej Górze, która się mieściła przy sądzie, aby podziękować jej szefowi za udostępnienie materiałów. - Tam odbyła się rozmowa, która zmieniła moje życie zawodowe. Podczas rozmowy w komisji szef zapytał nas, gdzie będziemy pracować. Ja mówię, że koło Gdańska, nad samym morzem, ale że nie jestem z tego zadowolony. On na to, że przed chwilą rozmawiał z naczelnikiem aresztu w Zielonej Górze i że szukają młodego człowieka, magistra, który ma uregulowany stosunek z wojskiem. Zadzwonił przy mnie do naczelnika i usłyszał - Niech przyjdzie - mówi Flügel.
- Tam usłyszałem, że trzeba by się ostrzyc. Miałem wtedy długie włosy, nosiłem dzwony, chodziłem w drewniakach, byłem trochę oryginałem. Ale odpowiedziałem, że dla mieszkania w ciągu roku ja mogę wszystko i przekonałem żonę, przenieśliśmy się z wybrzeża z powrotem, dostałem pracę i zostałem na 10 lat, 8 miesięcy i 27 dni, co jest niezłym wyrokiem. Później przypadkowo trafiłem do Gazety Lubuskiej, gdzie przez 29 lat byłem kierownikiem sportu. I stąd książka, pomyślałem, że warto ją napisać, napisałem i - jak na debiutanta - nieźle się sprzedaje, a teraz wydawnictwo przygotowuje audiobooka - mówi pisarz.
Zobacz też: Książka dla dzieci z Ukrainy / fot. TVP3 Białystok
Schowany do wora
W więziennym slangu osoba schowana do wora to taka, której status jest niepewny. Do czasu wyjaśnienia sprawy nic jej nie wolno zrobić. - Albo jest niewinny i żyje dalej w społeczności grypsujących w więzieniu, albo jest winny i wówczas się go niszczy, poniża, spycha się do tak zwanego cwela, a w więzieniu jest to człowiek gwałcony - mówi pisarz. Jak dodaje, w książce sam o sobie pisze, że pracując w więzieniu czuł się jak w worze. - Z jednej strony naczelnicy, którzy nie akceptowali jeszcze wtedy ludzi wykształconych, bo dopiero od roku, w którym ja przyszedłem, trzeba było mieć ukończone studia, aby być wychowawcą w więzieniu. A z drugiej strony skazani, którzy byli nieufni wobec funkcjonariuszy, więc przez te 10 lat byłem właśnie w takim worze - opowiada.
Spotkanie odbędzie się w środę 16 marca o godzinie 17.00 w Bibliotece Publicznej w Sulęcinie. Poprowadzi je Szymon Kozica, były redaktor naczelny Gazety Lubuskiej
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?